Walentynki jak co roku wywołują zmienne emocje. Wielu narzeka na komercję, ale zwłaszcza młodzi ludzie coraz częściej nie wyobrażają sobie, by w jakiejś formie nie uczcić tego dnia. Zastanawiającym wydaje się fakt, że w czasach powszechnej sekularyzacji, tylu młodych ludzi stara się uczcić dzień świętego Walentego. Mniej optymistycznie spawa wygląda, gdy zwrócimy uwagę, że dzieje się to w oderwaniu od jakichkolwiek akcentów religijnych. Wszak poza tym, że tego dnia ludzie odwołują się do św. Walentego, trudno doszukiwać się jakichkolwiek innych odniesień do religii. Można by nawet rzec, że w tym świecie popkultury, komercji i tandety, św. Walenty znalazł się jak Piłat w Credo.
Kim zatem był ów święty, do którego tak chętnie odwołują się dziś młodzi ludzie na całym świecie? Kiedy sięgamy do źródeł, aż trudno nam uwierzyć, że współczesna popkultura okrzyknęła patronem zakochanych kapłana, męczennika, który przez całe wieki był czczony, jako patron chorych na epilepsję. Dla wielu jest to koronny argument, aby definitywnie odciąć się od wszystkiego, co związane jest z walentynkami. Patrząc jednak z duszpasterskiego punktu widzenia, w czasach, gdy Kościół poszedł bardzo daleko w dziedzinie inkulturacji w krajach, które ciężko byłoby nam w pierwszej chwili znaleźć na mapie, może warto postawić sobie pytanie, czy nie można by w jakiś sposób przygarnąć pragnącej miłości młodzieży, i opowiedzieć im historię tego niezwykłego kapłana i męczennika z pierwszych wieków chrześcijaństwa?
Wielu duszpasterzy próbuje od dawna w różnej formie stanąć u boku młodych ludzi, a to organizując msze i spotkani a dla tzw. singli, a to sięgając po coraz to nowe formy prowadzenia nauk przedmałżeńskich, czy też jak praktykujemy to w parafii p.w. Nawrócenia św. Pawła Apostoła w Lublinie, gdzie znajduje się ołtarz, obraz i największe na świecie relikwie św. Walentego, odprawiając czternastego dnia każdego miesiąca msze św. o miłość z katechezą o miłości i czuwaniem przy relikwiach św. Walentego.
Kiedy zaczynaliśmy, trudno było przewidzieć, z jakim odzewem spotka się ta inicjatywa, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Czy uda się zgromadzić w historycznym, chłodnym, zwłaszcza w zimowe dni kościele, młodych ludzi, którym miłość coraz częściej kojarzy się z ulotną chwilą, a nie z wiernością aż do śmierci, zbudowaną na wierności Bogu, posuniętej aż do męczeństwa i ofiary z własnego życia.
Takie pytania i dylematy towarzyszyły nam ponad rok temu. Jednak kiedy czternastego lutego minionego roku na mszy o miłość zjawiło się więcej młodzieży, niż wszystkich wiernych na Pasterce, był to znak, aby powoli, ale konsekwentnie iść tą drogą. Zresztą do dziś dnia z różnym skutkiem. Frekwencja na mszy o miłość zależy od wielu czynników. Głównie jednak decydują dwa aspekty. Trafienie w temat katechezy, oraz dotarcie z informacją do szerszych kręgów zainteresowanych.
Kiedy w styczniu udało nam się za pośrednictwem mediów społecznościowych dotrzeć do znacznie większej, niż zwykle grupy zainteresowanych, frekwencja na mszy św. znacznie wzrosła. Co ciekawe, uczestnicy naszych mszy o miłość przychodzą z głębokich motywów religijnych. Niekiedy dość długo po mszy św. widać jeszcze indywidualne osoby, czy pary klęczące przy relikwiach i modlące się. Podobnie co miesiąc pojawiają się nowe wpisy w księdze pamiątkowej wykładanej zawsze przy ołtarzu świętego Walentego.
Przeglądając Internet można znaleźć coraz więcej podobnych inicjatyw. Jedne idą w kierunku modlitwy i formacji, inne, zmierzają ku wspólnemu spotkaniu tych, którzy przyszli szukać miłości. Niekiedy wręcz mówi się o mszy dla tzw. singli, spotkaniach osób samotnych, poszukujących przyszłego współmałżonka, lub nawet imprezach zapoznawczych organizowanych przy parafiach. Zapewne każda z tych inicjatyw ma w sobie jakiś powiew świeżości i wychodzi naprzeciw oczekiwaniom młodych ludzi.
Osobiście wzbraniałbym się jednak przed łatwym adaptowaniem obcych pojęć do naszych polskich realiów. Wszak singiel w wielu środowiskach kojarzy się nie z osobą pragnącą żyć dla miłości, ale z ludźmi, którzy z wyrachowania i egoizmu pozostają w stanie bezżennym, prowadząc życie dalekie od wymagań Ewangelii. Dlatego też warto gromadzić młodych ludzi i mówić im o miłości. Warto wykorzystać postać kapłana i męczennika, którego młodzi sami obierają sobie czasem zupełnie nieświadomie na patrona swojej miłości.
Idea mszy o miłość jest i chyba musi pozostać jednak znacznie szersza, niż spotkanie w celach religijno – zapoznawczych. Choć trudno odmówić Panu Bogu możliwości działania także w tym zakresie w okolicznościach wyżej opisanych, to jednak formacja do miłości musi akcentować budowanie relacji z Bogiem i ludźmi na Chrystusie. Dwa przykazania miłości stanowią przecież syntezę wymagań religijno – moralnych w chrześcijaństwie. Jeśli więc odrodzenie kultu świętego Walentego miałoby prowadzić do odnalezienia miłości życia przy jednoczesnym pogłębieniu miłości do Boga i obecności młodych ludzi w Kościele, to chyba zostaje tylko podsumować: „święty Walenty – módl się za nami”.