Extra Ecclesia: Całun Turyński – Piąta Ewangelia, średniowieczny falsyfikat, czy naukowa
zagadka?
dr hab. Zbigniew Treppa: Chociaż Całun Turyński, który według dzisiejszej wiedzy naukowej należy utożsamić z grobowymi „płótnami” (J 19, 40) Jezusa Chrystusa, często określa się jako „Piątą Ewangelię”, to w pełni odpowiedzialnie można to uczynić jedynie w sposób przenośny. Skupmy się na dwóch najbardziej znaczących aspektach takiego metaforycznego sposobu określania relikwii Grobu Pańskiego. Na ogół nazywając Całun Chrystusa „Piątą Ewangelią” czyni się to kojarząc ze sobą widoczne na nim ślady stygmatów z faktograficznymi wątkami dotyczącymi opisów Męki Pańskiej, które są obecne w ewangeliach. Należy jednak pamiętać, że ewangelia traktowana jako gatunek literacki, nie stawiała sobie jedynie za cel czystego przekazu faktów, lecz również, a może przede wszystkim ich teologiczną interpretację, mającą pobudzić do wiary, „że Jezus jest Chrystusem, Synem Bożym” (20, 31).
Aby odpowiedzialnie mówić o Całunie Chrystusa, należy najpierw z podobną wnikliwością co w przypadku analiz tekstów ewangelicznych (czy patrząc szerzej – biblijnych), dokonać dogłębnych analiz posługując się metodami badawczymi różnych dyscyplin, w tym dziedzin z zakresu wizualności. Należy wziąć w tym momencie pod uwagę różnice dotyczące obu rodzajów analiz: o ile zapis ewangelistów jest interpretacją opisywanych faktów, Całun Chrystusa rozumiany jako rodzaj wizualnego tekstu trzeba dopiero zinterpretować. Drugą, nie mniej ważną różnicą jest to, że obraz nie jest samym tekstem, posiada on bowiem swoje substancjalne podłoże. Należy też nadmienić, że w przypadku traktowania Całunu Turyńskiego jako „Piątej Ewangelii”, może on być właściwie zrozumiany jedynie w konfrontacji ze słownym przekazem ewangelistów. Oczywiście, jeżeli ewangelię rozumiemy zgodnie ze znaczeniem pojęcia, którym zostaje określona (eu-angelia), czyli jako dobre wiadomości o zbawieniu człowieka, Całun Turyński jest takim właśnie obiektem, który je zwiastuje. Dodam, że przez analogię do innych tekstów biblijnych, na przykład do Księgi Izajasza, można by też mówić o tym, że Całun jest nie tylko „Piątą Ewangelią” lecz również „Piątą Pieśnią Sługi Jahwe”, która na tkaninie Całunu zapisana została w postaci wypełnionego proroctwa.
Pozostaje choćby szkicowo wyjaśnić na czym polegają związki śladów widocznych na Całunie z ich faktograficznymi „odpowiednikami” obecnymi w ewangeliach, ponieważ wokół tego zagadnienia narosło sporo nieporozumień. Otóż związki te są najbardziej widoczne w konfrontacji danych medycznych dotyczących obrażeń ciała Człowieka z Całunu ze „scenariuszem” Męki Pańskiej z opisów ewangelicznych. Po wnikliwych analizach medycznych i patologicznych ukazuje się niezwykle spójny obraz wydarzeń związanych z okolicznościami śmierci Człowieka z Całunu. Pokrywa się on w najdrobniejszych szczegółach z tym, co przekazali ewangeliści na temat wydarzeń paschalnych, co jest jednym z argumentów na to, by utożsamić tego Człowieka z Jezusem Chrystusem. Przykładowo, czas obliczony przez patologów medycznych od biczowania Człowieka z Całunu do wypłynięcia osocza i tzw. krwi opadłej, która przez kilka godzin gromadziła się w jamie opłucnej, a następnie została „uwolniona” po przebiciu ciała jakimś ostrym narzędziem, zgadza się z opisami świętego Jana na temat biczowania i wypłynięcia „krwi i wody” z boku Chrystusa, po przebiciu ciała włócznią (21, 35). Tego typu dane dotyczą wszystkich śladów na Całunie, począwszy od śladów chronologicznie najstarszych, które dzięki znajomości Ewangelii według świętego zinterpretować można jako ślady obrażeń twarzy Jezusa podczas nocnego przesłuchania przed Sanhendrynem, kończąc na śladach wskazujących na wypłynięcie tzw. krwi pośmiertnej w wyniku zmiany pozycji ciała po zdjęciu z krzyża i ułożeniu go na Całunie.
Zgodnie z analizami medycznymi, „zegar biologiczny” krwi wypływającej z Człowieka z Całunu, której ślady zapisały się na Całunie, został uruchomiony około godziny 1.30 w nocy 7 kwietnia 30 roku (zakładając, że najbardziej prawdopodobną przyjmowaną dzisiaj datą Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa jest 9 kwietnia), natomiast zatrzymał się około godziny 17.30 tego samego dnia (przyjmując, że śmierć Jezusa, zgodnie z chronologią Ewangelii według świętego Jana, miała miejsce o godzinie trzeciej po południu). Obliczono, że od powstania rany grzbietu nosa Człowieka z Całunu do drugiego krwawienia z rany boku, przed ostatecznym przykryciem ciała Całunem, upłynęło 16 godzin. Po upływie tego czasu liczonego od powstania pierwszej rany na ciele, miało miejsce drugie krwawienie z rany boku. Strużka krwi rozpoczyna się od rany boku, dalej spływa po plecach poprzecznie na drugą stronę, wzdłuż linii granicznej obu płuc. Taka droga wycieku krwi jest właśnie efektem zmiany pozycji ciała Jezusa podczas zdjęcia z krzyża.
Co do kwestii traktowania Całunu Turyńskiego jako średniowiecznego falsyfikatu, sprawa ta została już dawno wyjaśniona. Jedna z najbardziej znanych teorii fałszerstwa Całunu bazująca na chybionym datowaniu go metodą C14 (przypisująca Całunowi średniowieczny rodowód – XIII-XIV w.), pozbawiona jest naukowych podstaw i stoi w konflikcie z wynikami dziesiątek dyscyplin nauki (takich jak: chemia, fizyka cząstek elementarnych, botanika, informatyka, tekstylologia, dendrologia, archeologia, goniometria, etnografia, archeonumizmatyka, mineralogia, krystalografia, historia, orientalistyka, statystyka, biblistyka, medycyna z jej działami: anatomią opisową i patologiczną, patofizjologią i hematologią, biochemią lekarską i palinologią oraz medycyną sądową). Przykładowo na konferencji w ENEA-Centrum Badań Nowych Technologii i Energii we Frascati w maju 2010 roku, kilku naukowców przyrodników z różnych ośrodków badawczych poddało druzgocącej krytyce znane badania radiowęglowe Całunu, które wprowadziły tak wiele zamieszania. Jak wiadomo, począwszy od konferencji prasowej z 13 października 1988 roku, na podstawie wyników tych badań zaczęto wbrew znanym nawet wówczas faktom, w nieuprawniony sposób lansować tezę o średniowiecznym pochodzeniu płótna, przedstawiając ją w kategoriach ostatecznego dowodu na nieautentyczność relikwii. Tymczasem okazuje się, że poddano analizom niewłaściwą próbkę, a nawet posunięto się do złamania procedur naukowych, polegających na ekstrapolowaniu wyników badań osiągniętych przez jedno z laboratoriów, na wyniki innego laboratorium. Po wieloletnich analizach materiałów medialnych, dzisiaj nie ma najmniejszych wątpliwości, że to zamieszanie wokół Całunu przejdzie do historii jako jeden z największych skandali medialnych przełomu XX/XXI wieku, który wywołany został zaangażowaniem się w „ciemną” promocję tego obiektu środowisk naukowych British Museum oraz mediów podejmujących od lat otwartą walkę z Kościołem Katolickim.
Gdyby natomiast mówić o Całunie Chrystusa jako o naukowej zagadce, to oczywiście na zawsze on taką pozostanie, ponieważ nauki przyrodnicze nigdy nie będą w stanie dać logicznego naukowego wyjaśnienia dotyczącego takich fenomenów jak na przykład „uwolnienie się” ciała z płótna, przy jednoczesnym pozostawieniu nienaruszonych zakrzepłych śladów krwi. Dodać należy, że te właśnie ślady krwi potrzebowały przynajmniej od trzydziestu sześciu do czterdziestu godzin, by się utworzyć w takiej formie, w jakiej oglądamy je na Całunie. Rzeczą niezwykłą jest również to, że brak jest na Całunie najmniejszych śladów rozkładu ciała, a wyjaśnić należy, że trzydzieści sześć godzin to czas zdecydowanie za długi, by w tak zmasakrowanym ciele nie zaszły procesy gnilne. Z punktu widzenia nauki badającej fakty powtarzalne w przyrodzie, jest rzeczą niemożliwą zinterpretowanie tego przypadku, podobnie jak wielu innych znanych fenomenów, takich jak cudowne uzdrowienia.
Bazując na współczesnej wiedzy naukowej wiadomo również, że Całun jest niemożliwy do podrobienia. Kto twierdzi, wykazując się gigantycznym brakiem wyobraźni, że możliwe jest zrobienie kopii Całunu Turyńskiego, musiałby odtworzyć widniejące na Całunie nie tylko obrazy ciała w nieznanej współcześnie technice, które musiałyby zostać zrealizowane przy „wyłączonej” grawitacji, co samo w sobie jest niemożliwe, ale również musiałby jednocześnie spreparować naturalistyczne ślady obrażeń ciała, które również nie są możliwe do podrobienia, ponieważ należałoby poddać katuszom osobę tożsamą z tymi cechami osobowymi, co widniejąca na Całunie. Niemożliwość odtworzenia tego ostatniej sytuacji wynika też z faktu, że żaden człowiek nie byłby zdolny poddać się takim katuszom co Człowiek z Całunu, czyniąc to, tak jak w przypadku „prototypu”, w sposób dobrowolny. Gdyby nawet przyjąć całkowicie fantastyczne założenie, że byłoby możliwe do uzyskania to co wyżej opisane, to i tak nie jest możliwe odtworzenie sytuacji, w której ciało przylegające do płótna znika w taki sposób, że pozostawia nienaruszone zasklepione ślady krwi, jednocześnie nie pozostawiając śladów rozkładu.
Już w latach 70. badacze amerykańskiego Centrum Badań Kosmicznych (NASA) dowiedli, że wizerunek z Całunu posiada trójwymiarowy charakter. Takich cech samych w sobie nie posiada żaden wizerunek wyprodukowany w technice malarskiej czy fotograficznej (w strukturze obrazów z Całunu nie odnajdujemy żadnych farb, pigmentów czy barwników). Próby odtworzenia analogicznego wizerunku za pomocą promieniowania ultrafioletowego, który posiadałby cechy obrazu z Całunu, przeprowadzone w 2011 roku w ENEA-Centrum Badań Nowych Technologii i Energii we Frascati przez zespół włoskich naukowców wykazały, że do takiego eksperymentu należałoby użyć mocy 34 bilionów watów, co przy obecnych możliwościach technicznych nie jest możliwe.
W świetle danych naukowych, bardziej na miejscu aniżeli nieustanne powracanie do sfalsyfikowanych teorii fałszerstwa wydaje się stawianie pytań o argumenty przemawiające za autentycznością Całunu oraz określanie kryteriów jej dotyczących. W przypadku tego obiektu, wykazanie autentyczności polega na potwierdzeniu, że mamy do czynienia z tymi „płótnami”, które spowijały ciało Jezusa Chrystusa, po złożeniu w grobie. Wiele naukowych badań potwierdza, a żadne z nich nie są w stanie podważyć faktu, że płótno zawiera zapis danych realnego wydarzenia ukrzyżowania Jezusa Chrystusa. Wszystkie ślady widoczne na Całunie Chrystusa w sposób pośredni wskazują również na Zmartwychwstanie.
EE: Czy obraz z Całunu bez wątpienia przedstawia realną postać? Jakie argumenty za tym przemawiają?
dr hab. Zbigniew Treppa:Tak. Nie tylko, że obraz z Całunu Chrystusa przedstawia realną postać, z realnymi śladami obrażeń ludzkiego ciała, takimi jak na przykład różne rodzaje krwi grupy AB, które współczesna medycyna określa jako żylną i tętniczą oraz jako pośmiertną i taką, która wypływała z żywego jeszcze ciała, to wyjaśnić należy, że ukazuje również wizerunek konkretnej osoby. Człowiekiem z Całunu jest realna historyczna postać: Jezus Chrystus. Na podstawie obliczeń profesora Bruno Barberisa wiemy, że istnieje tak duże prawdopodobieństwo, że Człowiekiem z Całunu jest Jezus Chrystus (na 200 miliardów ewentualnych ukrzyżowanych mógł istnieć tylko jeden, który posiadał takie cechy co Jezus Chrystus), że należy o tym fakcie mówić jako o czymś całkowicie pewnym.
EE: Czy można na podstawie płótna stwierdzić jak zginęła postać, którą ono
przedstawia?
dr hab. Zbigniew Treppa:Przedstawiciele nauk medycznych bardzo szczegółowo opisują przyczyny śmierci Człowieka z Całunu. Wybitny ekspert z dziedziny kardiologii, prof. Władysław Sinkiewicz pisze o tym fakcie następująco: „Ocenia się, że Jezus już przed ukrzyżowaniem był w stanie krytycznym. Przyczyna zgonu Jezusa była wieloczynnikowa, aczkolwiek każdy z opisywanych czynników niezależnie osobno, jak wstrząs pourazowy, pokrwotoczny i hipowolemiczny, ostra niewydolność oddechowo-krążeniowa spowodowana ciężkimi penetrującymi urazami klatki piersiowej, ciężkie zapalenie płuc z płynem wysiękowym w jamie opłucnowej, uduszenie z niewydolności wydechowej spowodowanej ukrzyżowaniem, zawał serca, czy groźne arytmie serca, mogły doprowadzić do szybkiego zgonu.”
EE: Całun Turyński, Chusta z Manoppello i Chusta z Oviedo. Co je łączy?
dr hab. Zbigniew Treppa: Wszystkie trzy obiekty są relikwiami Grobu Pańskiego. Każda z nich mówi jednak o innym aspekcie wydarzeń Paschy 30 roku, których ślady odzwierciedla. Nie od rzeczy zapewne będzie w tym miejscu przypomnieć, że postać z Całunu turyńskiego „odtwarza” ułożenie ciała w sposób jak opisała to Ewangelia według świętego Jana, kiedy to Józef z Arymatei i Nikodem zabrali ciało Jezusa i „obwiązali w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania” (19, 40). Według dzisiejszej wiedzy, pierwszy kontakt ze zdjętym już z krzyża ciałem Jezusa miała Chusta z Oviedo, czyli tzw. chusta potowa. Kształt śladów zakrzepłej krwi z tej chusty jest tożsamy z kształtem śladów krwi analogicznej części Całunu Turyńskiego (w obu przypadkach identyczna grupa krwi). O konieczności stosowania takich chust w pochówkach żydowskich mówi się w sytuacji, kiedy „oblicze zmarłego jest zniekształcone (i może wpłynąć odrażająco na otoczenie), natychmiast zakrywa się je welonem lub tkaniną” (Sanh. C 7, The Uniwersal Jewish Encyklopedia, s. 600 – cytat za wybitnym polskim syndonologiem Stanisławem Waliszewskim). Z tej racji, że chusta potowa zawierała krew pogrzebanego człowieka, koniecznością było pozostawić ją przy jego ciele.
Inną funkcję podczas pochówków żydowskich pełniła chusta-soudarion. O istnieniu takiej chusty mówi na przykład opis wskrzeszenia Łazarza: „wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą” (11, 43). Odwołanie się do opisu wskrzeszenia Łazarza wydaje się o tyle ważne, że pojawia się w nim informacja o nakrywaniu twarzy zmarłego chustą (soudarion). Taką chustę-soudarion, która „była na głowie [Jezusa]”, odkrywają również apostołowie Piotr i Jan po wejściu do pustego grobowca trzeciego dnia po złożeniu w nim ciała ich Mistrza. Znaleźli wówczas chustę-soudarion „leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu [eis ena topon]” (20, 7). Odnośnie ostatniego passusu, a szczególnie frazy eis ena topon możliwe też jest inne tłumaczenie: „w jedynej pozycji”, co zdaniem niektórych badaczy, w których gronie również sam się znajduję, miałoby wskazywać na Chustę przechowywaną dzisiaj w Manoppello. Podczas złożenia ciała Jezusa w grobie oraz po wejściu apostołów do pustego grobu, Chusta miałaby znajdować się na Całunie w miejscu, w którym spowijał on twarz, chociaż w tym ostatnim przypadku ciała pod nią już nie było. Zastanawiające jest, że właśnie po napisaniu cytowanej frazy, Ewangelista podsumował opis wejścia do pustego Grobu stwierdzeniem: „ujrzał[em] i uwierzył[em]” (20, 8b). Widząc rozpostarte opaski, święty Jan uwierzył w Zmartwychwstanie Jezusa, ponieważ Jezus przenikając płótna, pozostawił Całun w stanie nienaruszonym.
Wiele już napisano na temat Chusty z Manoppello, zarówno prawdziwych, co nieprawdziwych informacji. Nie sposób w jednym akapicie choćby szkicowo streścić najważniejsze informacje, które zostały już naukowo zweryfikowane. Pozostaje odwołać się do pracy napisanej przeze mnie wspólnie z dr Karoliną Aszyk (mowa o niej będzie poniżej), w której po kilku latach analiz zbieramy najważniejsze wnioski z naszych badań dotyczących tej relikwii. Dowodzimy w niej między innymi, że to wizerunek twarzy Chrystusa z Chusty z Manoppello, nie zaś z Całunu Turyńskiego był prototypowy dla wszystkich przedstawień malarskich Zbawiciela pierwszych wieków chrześcijaństwa oraz dla wielu z nich aż do czasów Renesansu.
EE: W dyskusji nad Całunem pada niekiedy argument, że z czysto naukowego punktu widzenia
prościej jest przyjąć, że odbicie na płótnie powstało na skutek zmartwychwstania, niż że dokonał
tego fałszerz, lub jest zwykłym że wizerunek jest efektem zwykłego procesu biologiczno-
chemicznego?
dr hab. Zbigniew Treppa: Zazwyczaj właśnie najprostsze wyjaśnienia torują drogę do sformułowania prawd naukowych, czyli takich, które są zgodne z prawdą obiektywną i które są zdolne przetrwać próbę czasu. W przypadku Całunu, od momentu kiedy uświadamiano sobie, że relikwia ta spowijała martwe ciało Jezusa Chrystusa (posiadano tego świadomość zarówno w czasie kiedy przechowywana była ona w Konstantynopolu, a także podczas pierwszych publicznych udokumentowanych prezentacji Całunu w Europie w połowie XIV wieku, kiedy zaczęto go nazywać „Całunem Chrystusowym”), to najprostsze wyjaśnienie pochodzenia „odbić” na płótnie, cały czas pozostaje jako jedyne w pełni logiczne. Wynika ono z prostej umiejętności odczytywania znaków i powiązywania ich z danymi uzyskanymi z prostej analizy tekstów ewangelicznych.
Podkreślić należy, że stoi w całkowitej sprzeczności z naukowym punktem widzenia, by ślady widniejące na płótnie mogły być dziełem fałszerza. Potwierdzają to złożone wyniki badań wielu dyscyplin naukowych. Należy też nadmienić, że „fora dyskusyjne”, które podejmują dyskusję nad tym czy obraz ciała z Całunu mógł być dziełem fałszerza, w punkcie wyjścia ignorują wiedzę naukową, czyniąc tę dyskusję całkowicie jałową. Eliminują bowiem z pola dyskusji takie dane jak choćby dotyczące współczesnej wiedzy na temat charakterystyki obrazów ciała i roślin widniejących na płótnie. Po nowych odkryciach naukowych, do których zaliczają się między innymi wyniki badań żydowskiego botanika prof. Avinoama Danina, który ujawnił istnienie na powierzchni Całunu obrazów roślin analogicznych do obrazu ciała, tego typu dyskusje zamieniają się wręcz w farsę.
Niektóre z gatunków roślin, których obrazy zaobserwował Danin, są endemiczne dla regionu, pora ich kwitnienia przypada na okres wczesnej wiosny, a sądząc po kształcie ich kielichów odwzorowanych w postaci obrazów, musiały zostać zerwane w porze popołudniowej. Zlokalizowane gatunki roślin, których zarysy widnieją na Całunie, wskazują jednoznacznie, że obrazy te powstały w czasie kiedy płótno znajdowało się w Palestynie w okresie żydowskiej paschy. Badania krystalograficzne dotyczące charakterystyki aragonitu zlokalizowanego na płótnie, w miejscu gdzie spoczywały stopy mówią o tym jeszcze precyzyjniej, wskazując na okolice Jerozolimy.
Co do dyskusji na temat tego, czy obrazy na Całunie mogły powstać w wyniku zwykłego procesu biologiczno-chemicznego, należy stwierdzić, że nie jest ona pozbawiona podstaw. Należy jednak oddzielić zagadnienie dotyczące wyjaśnienia procesu odpowiedzialnego za ich utworzenie się od zagadnienia przyczyn ich utworzenia się. W tym pierwszym przypadku nie można wykluczyć, że proces ów podlega prawom znanym nauce. W tym właśnie kierunku idą współczesne badania prowadzone przez specjalistów różnych dziedzin nauk ścisłych. Ponieważ samo utworzenie się śladów, jak wszystko na to wskazuje, wynikało z czynników nadprzyrodzonych, przyczyna ta nie podlega naukowej weryfikacji czy falsyfikacji. Patrząc z „czysto naukowego punktu widzenia”, nie bada się przyczyn fenomenów o charakterze nadprzyrodzonym. Nauki ścisłe nie mają uprawnień do wnikania w ich naturę, ponieważ z założenia badają jedynie zjawiska powtarzalne w przyrodzie. Dane nauk ścisłych dostarczają jednak dowody na to, by z całą pewnością orzekać o tym, że jedyną możliwą przyczyną zaistnienia obrazów na Całunie było Zmartwychwstanie.
Podkreślić należy, że bez Zmartwychwstania, na Całunie z Turynu nie zaistniałby obraz ciała Jezusa Chrystusa. Nie ma bowiem skutku bez przyczyny. Dodam, że prawda ta należy do depozytu wiedzy na temat Całunu Chrystusa, nie zaś wiary jak się niekiedy uważa. Tego faktu nie ma potrzeby obejmować wiarą. Jeśli na przykład posiadamy potwierdzoną naukowymi dowodami wiedzę na ten temat grawitacji, nie ma potrzeby rozpoczynać dyskusji na temat tego czy w nią wierzyć lub też nie. Inną jeszcze kwestą jest zagadnienie celu powstania obrazu ciała Jezusa Chrystusa na Całunie. Ono może podlegać dyskusji, należy bowiem wyjaśnić, tak jak bada się inne wizualne przekazy, czy treść obrazu ciała Jezusa Chrystusa z Całunu jest komunikatem sformułowanym pośrednio czy bezpośrednio.
EE: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”, powiedział Zbawiciel do Tomasza. Jest Pan
jedną z niewielu osób na świecie, które miały możliwość badania relikwii Męki Pańskiej,
jakie to wrażenie dotykać szat, które okrywały umęczone ciało Zbawiciela?
dr hab. Zbigniew Treppa: Z racji reprezentowania dyscyplin naukowych, które uprawiam, spośród relikwii Grobu Pańskiego, istniała konieczność bezpośredniego badania jedynie Chusty z Manoppello. W przypadku pozostałych relikwii, istnieje tak duża ilość naukowych diagnoz, że nie sposób nadążyć za ich interpretowaniem. Co do samej Chusty, ta zresztą w sensie ścisłym jest raczej relikwią Paschy aniżeli Męki Pańskiej, gdyż jak wiele na to wskazuje, odzwierciedla ona wizerunek Chrystusa z ułamka sekundy po Zmartwychwstaniu. Przedmiotem badań była nie sama relikwia, lecz pewien techniczny aspekt obrazu (tzw. zjawisko wariantowości) ujawniający się podczas odbioru oryginału Chusty. Na podstawie tych badań, wykazane zostało, że ujawniająca się zmienność obrazu zależna jest od zmian kąta padania światła na Chustę. Wiadomo już, jaki konkretnie kąt padania światła wywołuje pojawienie się takiego a nie innego wariantu obrazu. Książka, która zawiera opis tych badań oraz wniosków, została wydana w języku polskim i angielskim („Ikona z Manoppello prototypem wizerunków Chrystusa”).
Wobec takiej bliskości relikwii (do obserwacji została ona wyjęta z cyborium, w którym znajduje się kiedy jest wystawiona w prezbiterium kościoła w Manoppello, ale musiała pozostać w relikwiarzu, w którym jest zamknięta od ponad trzystu lat) trudno zachować dystans, tak potrzebny do bezstronnych badań. Właściwe analizy przeprowadzane były na szczęście w oparciu o materiał fotograficzny pozyskany podczas rejestracji poszczególnych wariantów oświetleniowych Chusty, zatem podczas dokonywania rejestracji było trochę czasu by doświadczać jej bliskości w sensie duchowym, zwłaszcza, że wraz z nią uczestniczyliśmy w Eucharystii odprawianej przez zaprzyjaźnionego zakonnika o. Zbigniewa Deryło (OFMconv). Nic oczywiście pod słońcem nie jest w stanie zastąpić Eucharystii, kiedy w realny sposób dotyka się ciała Pańskiego, czy to rękami, czy spożywając je. To daleko więcej znaczy aniżeli dosłowne dotykanie płótna, które okrywały umęczone ciało Zbawiciela, choć musi to być niebywałe doświadczenie. Ale Eucharystia to największy Cud jaki się wydarza w doczesności i niczego więcej nie trzeba do życia w Bogu.
EE: Jest Pan autorem wielu publikacji dotyczących „rzeczy nieludzką ręką uczynionych” Jeśli
argumenty są tak ewidentne i przekonujące, dlaczego świat wciąż nie wierzy? ( prosiłbym o
podanie kilku Pana Publikacji które powinni przeczytać duchowni)
Moim zdaniem, należy odróżnić dwie przyczyny tego, że świat nie wierzy przekonującym dowodom na temat Całunu Chrystusa. Jedną z najbardziej prozaicznych jest ignorancja. Poznanie i przyjęcie wiedzy na temat Całunu, nie domagają się jako warunku koniecznego wiary, lecz otwartości umysłu. Trzeba po prostu chcieć poznać tę wiedzę. Inną natomiast kwestią jest trudność w przyjęciu przekazu zawartego w znakowej materii Całunu. Dla wielu ludzi nawet wskrzeszenie zmarłych i przyjście ich z tamtego świata niewiele by pomogło w przyjęciu prawdy o istnieniu świata nadprzyrodzonego i prawd objawionych. Zauważmy, że nawet świadectwa ewangeliczne nie przedstawiają wciąż dla wielu ludzi żadnej wartości, pomimo tego, że w sposób niekwestionowany jako w pełni wiarygodne przyjmuje się na przykład przekazy innych starożytnych źródeł, np. Józefa Flawiusza. To oczywiście spuścizna po neopozytywizmie, kierunku filozofii, który po dziesiątkach lat dominacji stał się obecnie już niewiele znaczącą filozoficzną orientacją. Pomimo braku argumentów, by taką filozofię dzisiaj uprawiać, problem jednak pozostaje.
Od wielu lat, moje analizy na temat obrazów acheiropoietos, czyli nie-ręką-ludzką-uczynionych, poszerzam o obrazy misteryjne oraz związane z kultem Miłosierdzia Bożego i Najświętszego Serca Pana Jezusa, obejmując je wspólnym zakresem problemowym widzialności Boga. Polecam szczególnie pozycję zatytułowaną „Tajemnica widzialności Boga” (WAM) oraz przygotowywaną obecnie do druku pracę, koncentrującą się wokół zagadnień związanych ze sferą wizualności w mistyce oraz w liturgii: „Obraz jako medium wtajemniczające w misterium” (Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego). Poruszam w nich kwestię wizerunku Chrystusa, w kontekście tego, co sam Zbawiciel powiedział o sobie: „Kto mnie zobaczył, zobaczył Ojca” (14, 9).
Ramka
Wydane książki:
„Całun turyński – fotografia Niewidzialnego?”, 2004, II wyd. 2010
„Meksykańska symfonia – ikona z Guadalupe”, 2006
„Fotografia z Manoppello. Twarz Zmartwychwstającego Mesjasza”, 2009
„Myślenie obrazem w fotografii”, 2012
„Ikona z Manoppello prototypem wizerunków Chrystusa„, 2013, dodruk 2015
„The Manoppello Icon the prototype of images of Christ„, 2014
„Tajemnica widzialności Boga. Szkice z teologii obrazu„, 2015
Badania naukowe:
Semiotyka obrazu fotograficznego
Fotograficzne aspekty tzw. acheropitów (obrazów nie-ludzką-ręką-wykonanych)
Problem kreacji i reprodukcji w fotografii, Prace badawcze acheropitów: Ciudad de Mexico (Meksyk) – 2004, Manoppello (Włochy) – 2007
Realizacja programu badawczego obejmującego zjawisko wariantowości obrazu widniejącego na Chuście z Manoppello, dotyczące różnych aspektów obrazu, które uwidaczniają się w zależności od punktu obserwacji Chusty oraz badania strukturalne obrazu, uwzględniające jego specyfikę jako obrazu acheiropoietos
Teoretyczne podstawy do przeprowadzenia zmian w koncepcji wizualności Kościoła tradycji łacińskiej.
Człowiek miejscem obrazów
Wykorzystanie w przepowiadaniu ewangelicznym potencjału perswazyjnego obrazów acheiropoietos
dr hab. Zbigniew Treppa, prof. UG
Kierownik Zakładu Antropologii Obrazu
Uniwersytet Gdański